Listen to Kradnę grawitację (feat. Planet ANM, Piekielny, Sonia Maselik) by Mlody M

Kradnę grawitację (feat. Planet ANM, Piekielny, Sonia Maselik)

Mlody M

Hip-Hop

23 Shazams

Lyrics

Lód nie pęka pod stopami, już nie tykam dna W rękach nie mam szkła tak często już jak dawny ja I nie spędza z powiek snu już żaden ślepy strzał Sam nie wpędzam się do bagna, już tak jakbym może chciał Podłoga pode mną nie rusza się, a szkoda O cal, centymetr, milimetr nie drgnie suka, wcale Nie chcę już jak kiedyś latać po obłokach Chociaż łatwo było pisać stojąc gdzieś na stromej skale Był taki moment, że pragnąłem zrobić krok Ostatni krok do przodu, krok po którym stanąłbym przed Bogiem Krok po którym brat by widział świat już tylko w monochromie Czy tak bardzo niedojrzale i tchórzliwie miałbym odejść? Nie chcę lecz ten lód mi pęka pod stopami znów tym razem Całym swym ciężarem idę na dno pod taflę I zanim dotykam dna gdzie sto tysięcy czarnych dziur To horyzontom zdarzeń kradnę grawitację I nieważne kto ma rację, wszystko gaśnie gdy ktoryś podpala lont To tylko mamy okazję, Krzyczymy sobie w twarz wiedząc, że to koszmarny błąd Może miałeś w sobie zawsze, gdzieś schowany bunt, choćby stąd Dzisiaj kradniesz grawitację im i z uśmiechem patrzysz jak Ja chcę z małą polecieć wiesz na bramy nieba, małą Już nie czuję się najlepiej na tych starych śmieciach Chciałbym móc jej powiedzieć: "Kotku, Paryż czeka" Miła odmiana, co? zamiast drin bary zwiedzać Życia karuzela, wypadłem już nieraz, gleba Wstaję i się zbieram trzeba to znowu zacznę od zera W ręku mam Heinekena, w sercu ból i marzenia Nosiłem nieraz się z zamiarem by wyjebać stąd na stałe Jak najdalej i nie chodzi mi o ciepłe kraje Czekając z deską na tsunami by se wbić na falę Pożegnać z żalem, unieść na niej przez te sekund parę Nim mnie otuli na amen, inaczej niech się stanie Kończy się grunt pod nogami, dla mordo to norma Próbujesz się wzbić ponad syf, on cię nie puści tak od tak Jak ciąży ci ból od środka, wiem, szukasz wódki i worka Ja dla tej dwójki nie poddam nawet sekundy do końca I nieważne kto ma rację, wszystko gaśnie gdy ktoryś podpala lont To tylko mamy okazję, Krzyczymy sobie w twarz wiedząc, że to koszmarny błąd Może miałeś w sobie zawsze, gdzieś schowany bunt, choćby stąd Dzisiaj kradniesz grawitację im i z uśmiechem patrzysz jak Lód nie pęka pod stopami już, bo jestem lżejszy O kilka kłamstw kilku osób co mi chciały spieprzyć Ten cudny plan, trudny plan, ale co to tonie Wmawiałem sobie: "Jestem w spoko gronie" Choć dobrze, że w końcu coś we mnie krzyknęło Że chyba tu trzeba zawrócić To ciekawe czy gdybym nie skumał się z diabłem To bym się tak wiele nauczył I bym może chciał by za oknem morze ciał Byłem wykolejony jakbym nagle odejść miał Dziś się poznajemy od zera to lubię Bo jest większy wybór tych dróg I czujemy się tutaj chyba jak pierwsi ludzie Kiedy brakuje nam tak słów Przed lustrem mam gościa z pierdolonym długiem Co spłaca się tutaj powoli to boli Pogoni mnie czas, a chciałbym postawić na swoim A ciągle coś we mnie się boi Poczekaj, złapię oddech, teraz Pytasz jak się czuję mordo? Raczej dobrze Jestem jednym z miliona tych, którzy przeszli przemianę Ale uwierz we mnie choć na takich jak ja się nie stawia wcale
Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out