Lyrics

Wprowadził się bez zaproszenia Natychmiast poczuł się u siebie Co poprzestawiał i pozmieniał Tego już nikt dziś dobrze nie wie Po kątach poupychał starych Młodych przekupił, straszył, struwał Kpił z obyczajów, walczył z wiarą Powtarzał, "Praca", a sam czuwał Powtarzał, "Praca", a sam czuwał Więc pracowaliśmy jak dzicy On wciąż poganiał i pilnował Mieszkania, klatki, kamienicy Klucze do bramy nam pochował Aż się zaczęło robić marnie I dochodziło już do bitki Gdy okradając nam spiżarnię Bezwartościowe dawał kwitki Bezwartościowe dawał kwitki I kłamał, całe lata kłamał Aż bojąc się o własną skórę Zrobił raz w nocy na nas zamach Wprowadził w domu dyktaturę I na tym wreszcie się poślizgnął Chociaż się nie połapał w porę Bo przez to w końcu sam się przyznał Że u nas jest sublokatorem Że u nas jest sublokatorem Otwarcie bił nas i obrażał I wszystkie meble pozastawiał Aż rozchorował się, postarzał Więc schlebia nam i chce rozmawiać Leczyć go czy wyrzucić za drzwi? To temat naszych ciągłych sporów Lecz jedno może zrobić każdy Skreślić go z listy lokatorów Lecz jedno może zrobić każdy Skreślić go z listy lokatorów
Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out