Lyrics

Jak ktoś ma się za ideał, no to nie ja Jak na siłę chce coś zmieniać, no to nie ja Jak coś wkurwia mnie to pierdolę ten temat Bo gram w to, żeby ugrać sen, więc żyję bez milczenia Chyba już czuć zbyt często, do butelki składam wargi Wyjmuję z bankomatu, płacę i przepijam hajsy Pytam samego siebie "Co to ma za lajf być?" Dożyję do pierwszego, czy mi w końcu nie wystarczy, damn Tak chłonę porażki, rano witają mnie chłodne poranki Wieczorem gorąc to polej do szklanki Kielon na stole, jak kolej na stacji, oh I pytam co dalej, ludzie pytają jak plany na przyszłość Chciałbym by niektórzy nie mieli racji Za parę lat powiem: "Stary, nie wyszło"? Nie chcę, prosić się o złotówkę w drobnych Licząc, że rzuci mi groszem, któryś z przechodni Już przekonałem się, że, w cholerę, nie warto nie śnić Piję za nowe plany, odstawiając narko-dancing Ej, chcę drugiej połówki, ziomki podają butelkę, nie o to Nabijam do lufki, spalam te lęki, zostawiam za sobą Myśl, że może miałem swoją szansę i finito Buch po gardle, potem kaszlę, potem siedzę z ciszą Jak ktoś ma się za ideał, no to nie ja Jak na siłę chcę coś zmieniać, no to nie ja Jak coś wkurwia mnie to pierdolę ten temat Bo gram w to, żeby ugrać sen, więc żyję bez milczenia Za długi czas żyję, za długi, długiem za dług płacę Nie chcę już wódy, palę szlugi, dzielisz na dwóch racę? Raz bywa, że w kiermanie mam jak w sercu, noszę pustkę Wchodzę z kumplem po sok w sklepie, mówi: "Igor, może wódkę?" I weź mu powiedz, że nie pijesz dziś i, że mam dosyć "Stary, nie piję dziś, mam dosyć", "E no, kurwa, co Ty?" I całe szczęście, że nie mam więcej w portfelu, bo wiem, że Gdybym coś miał to bym poszedł po jeszcze Budząc się rano zapytał "Gdzie jestem?" Oh, siedzę na kanapie, ziom bierze bletę, zawija siuks w papier Potem rozpala, podaje to łapię, bucha z jointa skurwysyna Oh, jestem na etapie, kiedy wypuszczam i później mnie drapie W gardziel, i po temacie, "Jeszcze coś macie?", ziom ma w chuj, zawija I tak umrzemy na śmierć, kosa w żebra i pa, lulu To te chwile są nasze, można przestać się śmiać z bólu Ale po jaki chuj, jak ascetą nie jestem I wolę w swym życiu trawić ból, niż prosić się o jeszcze, oh
Writer(s): Igor "reto" Bugajczyk Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out