Lyrics

Miasto szumi jak przester I słabnie światło Co dają go latarnie miejskie Krzyk bandy dzieciaków się niesie Koczują pod sklepem Tak bardzo osiedle Chyba wciągają kreskę Jak wyszedłbym do nich I powiedział jak bardzo to niebezpieczne Ale kim dla nich jestem? Niech dzieciaki uczą się na swoim błędzie Spoglądam głęboko w pełnie Jeszcze kontemplejt na balkonowym krześle I widzę te słonce co wstało zbyt wcześnie Bo nie śpię, a jak śpię, to nie śnie A jak śnie to nie chce Choć kiedyś latałem w tych snach, jak Pietrek Boje się że odkryję coś, co mnie zetnie Nie cierpię cierpieć a cierpię Jak młody Werter Pytają o czym ten tekst jest Ja patrząc w pełnie się pytam siebie kim jestem Dzieckiem Co musiało dorosnąć wcześniej A jak chciało mieć To musiało pracować ciężej Nie chę odbierać reszcie Bo nie wiem jak miałeś Lecz zrozum, że nie o to chodzi w tym wersie Następnie, dzieckiem Co widać mu stara skarpetkę Przez zdarta podeszwę Bo musiał wejść tam Gdzie nie był jeszcze I wreszcie dzieckiem Co jebał jak śmieć ten Za siedem złotych na ręke By zarobić cash ten na pierwsza EP-kę Dzieckiem Braindead Bo wyciągną tu rękę pewien dżentelmen Gdy oni się śmiali na mieście I włożył pokłady nadziei Bo głupio mi mówić o pendze Ziom, wierzę, że jeszcze sie kiedyś odwdzięczę, ziom Wierze, że jeszcze sie kiedyś odwdzięczę, ziom... Miasto szumi jak przester I słabnie światło Co dają je latarnie miejskie Krzyk bandy dzieciaków się niesie Koczują pod sklepem Tak bardzo osiedle Chyba tam wciągają kreskę Jak wyszedłbym do nich I powiedział jak bardzo to niebezpieczne Ale kim dla nich jestem? Niech dzieciaki uczą się na swoim błędzie Spoglądam głęboko w pełnie Jeszcze kontemplejt na balkonowym krześle I widzę te słonce co wstało zbyt wcześnie Bo nie śpię, a jak śpię, to nie śnie A jak śnie to nie chce Choć kiedyś latałem w tych snach, jak Pietrek Boje się, że odkryję coś, co mnie zetnie Nie cierpię cierpieć a cierpię Jak młody Werter Pytają o czym ten tekst jest Ja patrząc w pełnie się pytam siebie kim jestem Jestem sygnałem w karetce, co wiozła naprędce Do sali, gdzie wszystko pachnie, jakby codziennie robili tam dezynfekcję Nie wierzysz pewnie, to powiem ci więcej Dzisiaj już wiem, że śmierć to tylko przejście Jednak ktoś zadecydował, że wracam i nie przeszedłem Nie wierzysz pewnie, to powiem ci więcej Jak tata się wspinał po szpitalnej rynnie, by przez okno żegnać się z dzieckiem Przez okno, bo wpuścili tylko rodzicielkę Kurwa, po rynnie na salę, a sala znajduje się na drugim piętrze Ryzykowałeś swym życiem, by do okna przyłożyć ręke, co? Wierzę, że kiedyś się jeszcze odwdzięczę ziom (Kiedyś się jeszcze odwdzięcze, kiedyś się jeszcze odwdzięcze) (Kiedyś się jeszcze odwdzięcze) Póki co refren co w ogóle nie brzmi jak refren I trochę zmieniony na znak, że wszystko jest zmienne Wszystko jest zmienne, wszystko jest zmienne, wszystko jest zmienne Miasto ciche jak we śnie I zgasło światło, bo słońce sprawiło, że robi się widno nareszcie Krzyk bandy dzieciaków głośniejszy niż wcześniej Na bank tam ciągnęli kreskę Więc wyjdę do nich i powiem, choć to niebezpieczne Żeby uczyli się nie tylko na swoim błędzie, ziom Nie tylko na swoim błędzie Spoglądam w te oczy a zła są pełne Spokojnie bejbe, powiem co myślę i spieprzę I widzę te słońce co daje już czerwień I nie śnię lecz do snu ucieknę A w śnie polecę głębiej, boję się latać w tych snach jak Pietrek Pokonam pietra jak się z nim prześpię Znowu ten feeling gdy cierpię, znowu refleksje Pytają, o czym ten tekst jest Ja patrząc w pełnię, się pytam siebie, kim jestem... I nie wiem
Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out