Lyrics

Ziomek klepie po plecach Mówi mi, że będzie lepiej Że papieru będę miał Jakbym wleciał do drukarni Za nim w eter to wrzucę Leci na głośniku Siedząc na ławce Śmiejemy się jakby w płucach Brakło nam limitu Słoneczny blask otula nas Jak mama za dzieciaka Ogniska żar powoduje Nostalgiczny atak To życia smak Której nie dostarczy Żadna magia W głowie siedzi ciężar spraw Nie do rozwiązania Spoglądając na gwiazdy Chcemy lepsze jutro Aby łzy przestały sączyć płótno Żaląc się nawzajem Polewamy Burbon Chowamy cienie wstydu Za złotą szkatułką Chciałbym poczuć szczęścia smak I żebym nie czuł się tak nigdy pusto Przestać płakać tak Jak wieczorami grad Który bije w okna Widoki nam psując Chciałbym poczuć szczęścia smak I żebym nie czuł się tak nigdy pusto Przestać płakać tak Jak wieczorami grad Ziomkowi odszedł tata Niby na dystans to bierze Lecz chowa pod swą maską smutek W sercu ogromne cierpienie Przebijające jak ciernie Inny stracił dziewczynę Nie może się pogodzić Przez co używki wnikliwie Weszły w jego życie Dzięki nim nadal dla was piszę Miałem skończyć ze sobą Lecz przelałem wszystko na muzykę I nie jestem tym kim byłem I nie chciałbym nigdy być Przeszłe lata nauczyły nas By walczyć Mimo braku sił Chcemy lepsze jutro Aby łzy przestały sączyć płótno Żaląc się nawzajem Polewamy Burbon Chowamy cienie wstydu Za złotą szkatułką Chciałbym poczuć szczęścia smak I żebym nie czuł się tak nigdy pusto Przestać płakać tak Jak wieczorami grad Który bije w okna Widoki nam psując Chciałbym poczuć szczęścia smak I żebym nie czuł się tak nigdy pusto Przestać płakać tak Jak wieczorami grad
Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out