Lyrics

Najpierw był cudowny zachód słońca Noc gorąca, pieszczoty bez końca I raz-dwa on pada mi do stóp Zaręczyny - no i ślub Jasna rzecz, najkrócej trwa idylla Miodu miesiąc przemija jak chwila Gdzie był nektar, nagle widzę dno Romantyczne waterloo "Gdzie ty, tam ja Będę z tobą na dobre i złe" Tak mu, głupia, przysięgałam No i mam, co chciałam Dziś, ledwie wstał Już pretensje miał O byle co Cóż zostało z tamtych marzeń Gdy szłam do ołtarza? Ale to tylko był prolog i przygrywka Potem włóczył się Może był na dziwkach Tu wódka, tam cztery piwka Los to łobuz, dobrze go znam! Słońce zachodzi już A my znów na noże Ręka, noga, mózg Boże nie pomoże Codziennie jest coraz gorzej Los to łobuz, dobrze go znam! "Jesień już Już palą chwasty w sadach" Słyszę z radia, lecz tak sobie gadam Jednak ten to nie jest tani drań Ja go kocham bez dwóch zdań Przepis dobry Zaraz wam tu sprzedam Jak przyrządzić faceta na medal Oskub go i wystaw gdzieś na mrok Żeby wymiękł na tip-top Potem go sparz I mu zrumień twarz Tak długo, aż Cały zrobi się czerwony Mały i skruszony Odstaw go znów Po czym długo duś By wreszcie już stał się gotów do spożycia I wspólnego życia Jeżeli nie chce się Znaleźć pod pokrywką Lepiej, żeby był Ze mną niż przeciwko Inaczej skończy się brzydko Los to łobuz, dobrze go znam! Jeżeli jednak znów Trafi na bezdroże Ręka, noga, mózg Boże nie pomoże I znów będzie coraz gorzej Los to łobuz, dobrze go znam! Los to łobuz, dobrze go znam! Jeżeli jednak znów Trafi na bezdroże Ręka, noga, mózg Boże nie pomoże I znów będzie coraz gorzej Los to łobuz, dobrze go znam!
Writer(s): Boban Markovic, Filip Lobodzinski Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out