Lyrics

A ja siedzę i dopieszczam Bengery Wy nie bierzcie, więzienie rani, ghost riderzy Ja takich tekstów dziennie napiszę ze cztery To jest esencja we mnie i kwestia potrzeby Nie zmienił mnie przemysł (pa pa pa) Z każdej strony lecą kule, a ja stoję jak szeryf (Ej stań jak, fa fa fa) Gdy trzeba głośno mówię, kiedy wszyscy są niemi Co drugi teraz poeta i raper Ale nie bierze nawet grama krytyki na klatę I proszę mi nie mydlić oczu jakimś przekazem Bo dobrze wiem, kto pierwszy będzie chciał położyć swoją łapę na cash Ja już znam te wasze silne charaktery Kiedy trzeba rozmawiać to wszyscy jesteście niemi Gdzie się podział mały Kobi? - Wrócił do podziemi By przypomnieć sobie jak bardzo nienawidzę tej sceny Ja w ciebie mam to całe mordo bycie gwiazdą I nie będzie życie mi ustawiać pani Maja Staśko Nie wycieram sobie ryja tolerancją Choć na każdym kroku ktoś tu na tym goli sianko To moralne? - No nie bardzo Piszę jakby jutro miało zgasnąć światło Pora zamienić żarówę z klatki na żyrandol Mijam farmazony, ale nie mijam się z prawdą I przechodzę sam siebie dalej wierzę, że warto A ja siedzę i dopieszczam Bengery Wy nie bierzcie, więzienie rani, ghost riderzy Ja takich tekstów dziennie napiszę ze cztery To jest esencja we mnie i kwestia potrzeby Nie zmienił mnie przemysł (pa pa pa) Z każdej strony lecą kule, a ja stoję jak szeryf (Ej stań jak, fa fa fa) Gdy trzeba głośno mówię, kiedy wszyscy są niemi Przyjaciół mam nie wielu, ale za to każdy soli Latamy se gdzie chcemy, mordo i to bez ochrony A pieniądze z muzyki tu nigdy nie grały roli Więc proszę się ode mnie serdecznie odpierdolić Gówno mnie obchodzi co tam szczeka kanapowy pies Jesteś tak chujowy dziwko, jak te glany CCC Ja samemu sobie chyba musiałbym zajebać w łeb Gdyby przyszło reklamować taki szmelc Nie obchodzi mnie, kto się bije na Fame Mma Dobrze wiem czym żyje sieć, ale sorry to nie ja A jeżeli będę chciał to wywieszę reminders slack Choć nie mieszkam w USA czuję Southside Dwa dni temu byku zaczęliśmy trap w KRK Nie było jeszcze SB Maffji ani Alcomindz A nie jednemu śmieciowi się marzyło One on One Ale to nie Battle lab, we was really outside A ja siedzę i dopieszczam Bengery Wy nie bierzcie, więzienie rani, ghost riderzy Ja takich tekstów dziennie napiszę ze cztery To jest esencja we mnie i kwestia potrzeby Nie zmienił mnie przemysł (pa pa pa) Z każdej strony lecą kule, a ja stoję jak szeryf (Ej stań jak, fa fa fa) Gdy trzeba głośno mówię, kiedy wszyscy są niemi A ja siedzę i dopieszczam Bengery Wy nie bierzcie, więzienie rani, ghost riderzy Ja takich tekstów dziennie napiszę ze cztery To jest esencja we mnie i kwestia potrzeby Nie zmienił mnie przemysł (pa pa pa) Z każdej strony lecą kule, a ja stoję jak szeryf (Ej stań jak, fa fa fa) Gdy trzeba głośno mówię, kiedy wszyscy są niemi A i jeszcze a propo tych strzałów w powietrze W pierwszych latach rapowania ksywek rzuciłem więcej Niż niektóre ancymony, tutaj całą kadencję Więc nie próbuj mi nigdy wmawiać, że kumata jesteś Wypierdalać odrabiać lekcje KOB still wavy jak Weezy F. Baby TwentyTwentyThree BOR, jebać was kurwy, tfu
Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out