Lyrics

Chamy chodzą po ulicy, małolaty myślą, że to fikcja Bo nie dostali ekranizacji netflixa na temat syfu Który na co dzień widać na mieście Wzywa mnie natura, chciałbym sie z stąd wyrwać wreszcie W dziurę dostaniesz za darmo, jeszcze za to podziękujesz Zanim pójdą na balety, wykonują uwerturę Nie możesz sobie pozwolić, żeby ktoś Ci wszedł na głowę Bo chwilę później wejdą na nią już innym, sposobem Niby jest łatwo zrobić krok, ale dość rzadko można, bo Bardziej wolimy słowa spisywać łzami, słowa spisywać krwią Śmiej się w ryj, tym, którzy mówią, że coś z Tobą nie tak jest Nie trzeba im są głusi, i ich jebał pies A duży, nie odszczekuje, bo nie musi, ma potęgę Gryzie z mocą trzech głów na raz - tak jak cerber Gdy odejdę Hades wyciągnie do mnie rękę jak ziomek Wtedy to poczuję, i zrozumiem to ten moment Te istnienie, jest pasmem niesprawiedliwości I się wkurwią w opór, jak ktoś chce mnie uczyć dorosłości Odpowiedzialności za to co się stało nie wziął nikt W takim razie sam wymierzę sprawiedliwość no i git W nocy wszędzie same ćpuny, menele i karki Czarne koszule, białe zęby i złote zegarki Wkładają nos w nie swoje sprawy, najczęściej samarki Obrzydliwe rzeczy tu skrywają zakamarki Jak już muszą patrzeć to niech chociaż kurwa widzą prawdę Nie chcę nikogo udawać i mam w dupie ich pogardy Ważne jak się kończy, a nie zaczyna moja droga Nikt mi nie dał mapy, skąd mam wiedzieć, która moja droga? Znam tylko kierunek i zacięcie pcham się pod wiatr Nieustępliwie krok za krokiem, wciąż do przodu tak od lat Nawet jak połamię nogi to rękoma zgarniam swoje Nie wiem skąd mam tyle siły, ale dwoję się i troję (Nie wiem, nie mam pojęcia, ale kurwa lecę z tym jak diabeł)
Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out