ŚCIEK

(Ej, joł) Obudziłem się w melinie i doznałem olśnienia Jestem w piździe z materiałem, a skurwiele bez sumienia Dzwoni Sony – nie mam nic do wypuszczenia Dzwoni Revolume – chujnie stracą bez wątpienia Dzwoni Warner Większość suk w moim mieście, dziwko, to ma border Jebać złotą płytę, szczam na politykę Wolę se nożykiem poderżnąć grdykę Gardzę Fryderykiem, jestem szpontem, cichaj pizdę! (Ciii) Cisza, dzwoni ktoś – ja nie odbieram Na aftera suszą banie Ja nie szukam menadżera To sztuka podziemia marginesu i ulicy Leje na industry, planty trzymam se w piwnicy W ogóle chuj z tym Dalej jestem brudny Dalej kręcę kurwy Dalej kręcę, kręcę, kręcę baty Dalej to prawdziwa sztuka A nie to, co ci sprzedał diler (nie, nie, nie, nie, nie) To zostanie kiedy umrę, a zniknę za chwilę Musicie wybaczyć mi Wiem, że jestem trudny Tworzę dzieło życia do kurwy nędzy Jakość tego gówna jest ważniejsza od pieniędzy Ale jakoś nie od tego, żeby skurwiać się w weekendy Rzygam krwią na ten przemysł i każdy rapowy portal Ze wszystkimi ruszę jak mi odpierdoli korba Na-na-nara sram na banał Nie chce z wami się układać Prędzej popłynę jak ściek Zapierdolę strzała w kanał A ja tworzę opus magnum, a nie chujnie z grzybnią Dziwko, robisz to z serca, masz chyba problemy z arytmią Ja mogę za to kipnąć jak skurwysyny z podgrzewaną łyżką (joł) Jedyne co czujesz to winę (skurwysynie) Robią z ciebie kpinę (tak) Trafiłeś na minę (yeah) Skręcasz sobie linę Ziomuś dawaj na brzeg (brzeg) Znowu najebany klinem Siedzisz na melinie i wciągasz amfetaminę białą jak śnieg (śnieg) Cały społeczny margines Oddaje urynę na ten system, który budzi tylko śmiech (śmiech, hahahahahaha) Wszystkie szczury razem przetrwamy lawinę Za to zginę albo, kurwa, znów popłynę jak ściek (ej) Znów popłynę jak (ściek) Strzelam sobie w łeb – jeb, jeb, jeb Znów popłynę jak (ściek) (Dziwko) znów popłynę jak Strzelam sobie w łeb, robię skrrt, skrrt (skrrt, skrrt) Gang gang gang gang gang gang gang (hahaha) Mixtape Dziwko Chuj ci w dupę