Lyrics

Mało rozmawia się Ale za to słyszy przesadnie dużo, że Śmierć będzie straszna, przykra, zimna i dziwna Ale w ogóle nie musi tak być, nie musi tak być Ona może być piękna i ciepła i może dać spokój Od tego, że trudno jest żyć Wszystko to wynik potęgi sprzeczności Chaos łamany na złote podziały Koniec początkiem do nieskończoności Siła w poczuciu bezradności Jeżeli umrę jutro, to spalą mnie wspomnienia Nic przez to się nie zmienia, to podstawowa chemia Widzę się czasem w ludziach, widzę się czasem w drzewach Choć mam na co dzień letarg i co rano umieram Wciąż jestem w drodze, której każdy krok nadaje sens Choć go niе skumam już w tym życiu i w następnym nie Czuję się głupi, kiedy myślę, jak mądra jest śmiеrć To wiadro jest w połowie puste, ziom, napełnij je Jestem na krańcu wielkiej nocy, długiej apostrofy Idę za światłem, choć na co dzień mam go zwykle dosyć Ciągle w impasie, ledwo znam sam siebie od narodzin Byłem już martwy, uwierz, łatwiej powiedzieć, niż zrobić Życie, to sen w agonii i nie ma żadnych nagród I nic nie ma wartości, bo wartość jest dla handlu A Bóg nie rzuca kośćmi, bo by się nudził strasznie Jak wszystko jest przypadkiem, to mamy równe szanse Wszystko to przeszłość w obliczu przyszłości To czasu jest kwestia i światła prędkości Wiary, nadziei i badań naukowych Świadomie jestem nie w pełni świadomy
Writer(s): Bialaszek Kamil Konrad, Waluskraksakryzys Waluskraksakryzys, Markowski Andrzej Gienia, Wilczek Boleslaw Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out