Lyrics

Ciepły majowy deszcz Falujemy wśród drzew Uziemieni gdy wiatr kołysze świat Ogień jak cel Milion malutkich świec W każdym zakamarku ociężałych ciał Za mało słów by Ci nie dać myśleć, że to brednie Za dużo nagich żeby ubrać odpowiednie Koniec podróży i lęk Tak trudno uwierzyć, że Wszystko składa się Z jedynek i zer Bo Ja chyba żyję w symulacji Trochę jakbym dopiero się uczył grać i wyłącza mnie Skaczę bez wciskania spacji Na autopilocie ponad przeszkodami Chociaż zbieram je Mam rozkodowane plany Mam części do wymiany I prawie codziennie nie mogę spać (jak robot) Ale nawet jeśli wszystko co widzę jest na niby Jutro umrę znów Jutro umrę znów Jutro umrę znów Jutro umrę znów Ale umrę szczęśliwy Nie ma gruszek na wierzbie Bo jesteśmy jak knedle I nawzajem się uczymy je kraść Niby wszystko przeze mnie A to świat ciągle biegnie Ja bym tylko chciał go mieć i Ci dać (trochę) Taką większa połowę Co bym nosił przy sobie I jak kiedyś coś zepsuje się to wyjmę na zgodę I pozaklejam wszystkie dziury zanim w ogóle coś powiesz A jak słońce się ściemni to to wyjaśnię wieczorem Cały dystans dzieli się na pół Jak to jest, że mi brakuje słów Że znowu śmieję się z koszmarnych snów I że mnie kochasz, chociaż jestem głupi (Błąd symulacji - cafetrauma przeprasza za usterki) Ja chyba żyję w symulacji Trochę jakbym dopiero się uczył grać i wyłącza mnie Skaczę bez wciskania spacji Na autopilocie ponad przeszkodami Chociaż zbieram je Mam rozkodowane plany Mam części do wymiany I prawie codziennie nie mogę spać (jak robot) Ale nawet jeśli wszystko co widzę jest na niby Jutro umrę znów Jutro umrę znów Jutro umrę znów Jutro umrę znów Ale umrę szczęśliwy Pusta głowa Serce ponad Spokój w tonach Usłysz, zobacz Góry, zbocza Milion poszlak Szkopuł, troska Mile od nas Przejdę wszystko ale nigdy jak moda Myślałem, że umiem chodzić, a się uczę od nowa Żyję w pętli w roku pora cztery razy jest wiosna Żyję w końcu, a przed chwilą się już chciałem poddać - śmieszne W końcu jestem, a myślałem, że nie będę W końcu pogodziłem burzę i się ułożyłem z deszczem W końcu poskładałem puzzle i dam sobie za to rękę Złamać, bo by sie nie dało grać przy uciętej Napisałem dramat i recytowałem jak komedię Żeby jeden, drugi kasztan mógł cisnąć sobie bekę Idąc schodami do nieba czułem jak są piekielne A nawet gdybym tam doszedł, to nie byłbym u siebie Porzuciłem ideały, uwierzyłem w kolejne Można mi to zarzucić, ale to i tak przejdzie Mógłbym uwierzyć w ludzi, ponoć rodzą nadzieję Ale to wszystko na niby, to i tak nie istnieje Ja chyba żyję w symulacji Ja chyba żyję w symulacji Ja chyba żyję w symulacji Ja chyba żyję w symulacji
Writer(s): Jakub Bagiński, Jakub Parzyński, Kamil Jaggiełło, łukasz Konopnicki, Radek Baranowski Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out