Credits
COMPOSITION & LYRICS
Łukasz Konopnicki
Songwriter
Jakub Parzyński
Songwriter
Jakub Bagiński
Songwriter
Kamil Jaggiełło
Songwriter
Radek Baranowski
Songwriter
Lyrics
Ciepły majowy deszcz
Falujemy wśród drzew
Uziemieni gdy wiatr kołysze świat
Ogień jak cel
Milion malutkich świec
W każdym zakamarku ociężałych ciał
Za mało słów by Ci nie dać myśleć, że to brednie
Za dużo nagich żeby ubrać odpowiednie
Koniec podróży i lęk
Tak trudno uwierzyć, że
Wszystko składa się
Z jedynek i zer
Bo
Ja chyba żyję w symulacji
Trochę jakbym dopiero się uczył grać i wyłącza mnie
Skaczę bez wciskania spacji
Na autopilocie ponad przeszkodami
Chociaż zbieram je
Mam rozkodowane plany
Mam części do wymiany
I prawie codziennie nie mogę spać (jak robot)
Ale nawet jeśli wszystko co widzę jest na niby
Jutro umrę znów
Jutro umrę znów
Jutro umrę znów
Jutro umrę znów
Ale umrę szczęśliwy
Nie ma gruszek na wierzbie
Bo jesteśmy jak knedle
I nawzajem się uczymy je kraść
Niby wszystko przeze mnie
A to świat ciągle biegnie
Ja bym tylko chciał go mieć i Ci dać (trochę)
Taką większa połowę
Co bym nosił przy sobie
I jak kiedyś coś zepsuje się to wyjmę na zgodę
I pozaklejam wszystkie dziury zanim w ogóle coś powiesz
A jak słońce się ściemni to to wyjaśnię wieczorem
Cały dystans dzieli się na pół
Jak to jest, że mi brakuje słów
Że znowu śmieję się z koszmarnych snów
I że mnie kochasz, chociaż jestem głupi
(Błąd symulacji - cafetrauma przeprasza za usterki)
Ja chyba żyję w symulacji
Trochę jakbym dopiero się uczył grać i wyłącza mnie
Skaczę bez wciskania spacji
Na autopilocie ponad przeszkodami
Chociaż zbieram je
Mam rozkodowane plany
Mam części do wymiany
I prawie codziennie nie mogę spać (jak robot)
Ale nawet jeśli wszystko co widzę jest na niby
Jutro umrę znów
Jutro umrę znów
Jutro umrę znów
Jutro umrę znów
Ale umrę szczęśliwy
Pusta głowa
Serce ponad
Spokój w tonach
Usłysz, zobacz
Góry, zbocza
Milion poszlak
Szkopuł, troska
Mile od nas
Przejdę wszystko ale nigdy jak moda
Myślałem, że umiem chodzić, a się uczę od nowa
Żyję w pętli w roku pora cztery razy jest wiosna
Żyję w końcu, a przed chwilą się już chciałem poddać - śmieszne
W końcu jestem, a myślałem, że nie będę
W końcu pogodziłem burzę i się ułożyłem z deszczem
W końcu poskładałem puzzle i dam sobie za to rękę
Złamać, bo by sie nie dało grać przy uciętej
Napisałem dramat i recytowałem jak komedię
Żeby jeden, drugi kasztan mógł cisnąć sobie bekę
Idąc schodami do nieba czułem jak są piekielne
A nawet gdybym tam doszedł, to nie byłbym u siebie
Porzuciłem ideały, uwierzyłem w kolejne
Można mi to zarzucić, ale to i tak przejdzie
Mógłbym uwierzyć w ludzi, ponoć rodzą nadzieję
Ale to wszystko na niby, to i tak nie istnieje
Ja chyba żyję w symulacji
Ja chyba żyję w symulacji
Ja chyba żyję w symulacji
Ja chyba żyję w symulacji
Writer(s): Jakub Bagiński, Jakub Parzyński, Kamil Jaggiełło, łukasz Konopnicki, Radek Baranowski
Lyrics powered by www.musixmatch.com